- Nie jestem skarbem... Na pewno nie twoim - rzekłam oburzona.
- Abby przepraszam Cie..
- I co myślisz, że jedno głupie ,,przepraszam'' wszystko załatwi? - spytałam retorycznie - Mylisz się Ross.
- To co mam zrobić? - rzekł spanikowany.
- Nic - odparłam i wyszłam z sali.
*2 miesiące później*
Moje życie w końcu się ustabilizowało. Muszę się przyznać, że Arthur jest moim chłopakiem, a Anna moją przyjaciółką. Są oni rodzeństwem. Przyjechali do LA z Polski. W sumie w Polsce jeszcze nigdy nie byłam. Ciekawe jak tam jest? Z ich opowiadań wnioskuje, że to wspaniały kraj. Z Rossem nie utrzymuje kontaktu, ostatni raz widziałam go jakiś tydzień temu w sklepie z jakąś dziewczyną. Pewnie sprowadził sobie nową prostytutkę. W sumie to mnie nie obchodzi, mam teraz Arthura i wystarcza mi on. Właśnie leżeliśmy na moim łóżku wpatrując się w gwiazdki, które były przyczepione do mojego sufitu. Przykleiłam je jak byłam mała z moim tatą i Alex'em. Tęsknie za tymi czasami. Tęsknie za tatą.
- One świecą? - spytał zdziwiony Arthur.
- Tak głuptasie - zaśmiałam się. Chłopak oparł się na łokciach tak, że jego twarz była naprzeciwko mojej.
- Kocham Cię Abby - wyznał, zbliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi.
- Ja ciebie też Art - chłopak na te słowa uśmiechnął się, lecz momentalnie spoważniał - Hej co się stało?
- Abby.. - zaczął i podniósł się z łóżka - Muszę wyjechać.
- Co? Jak to, gdzie?
- Do Polski, moi rodzice potrzebują pomocy - spuścił głowę. Podeszłam do chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Przecież to nic nie oznacza, przetrwamy ten okres, a jak wrócisz to wszystko wróci do normy - powiedziałam nie odrywając się od niego.
- Abby, ja nie wrócę. Jadę tam na stałe. Anna zostaje - odsunął się ode mnie - Musimy się rozstać. Nie będziemy w stanie się tak często spotykać. Wierzę, że znajdziesz sobie kogoś i on Cię nie zostawi. Wiedz, że Cie kocham aniołku - mówiąc to pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zaczęłam płakać. Z moich oczu leciały wielkie i gorzkie łzy. Łzy smutku i tęsknoty.
- Abby! - usłyszałam krzyk mamy. Szybko otarłam łzy i zbiegłam na dół. W salonie siedziała mama, mój ojczym, Alex, Luke, Christian, Michael i David.
- Płakałaś! - krzyknął Luke, gdy tylko przekroczyłam próg salonu.
- Nie prawda - westchnęłam spokojnie. Luke zrobił minę typu: ,,Kogo próbujesz oszukać?'' podszedł do mnie i mnie przytulił.
- O co chodzi? - spytał nie odrywając się ode mnie.
- O nic, naprawdę. Po prostu długo nie mrugałam - palnęłam bezmyślnie. Luke z reszta jak inni zebrani w pomieszczeniu zaczęli się śmiać.
- Okey, nie mieliście nam czegoś do powiedzenia? - odezwał się Chris.
- Wyjeżdżamy - odezwał się Adam (ojczym).
- Gdzie?! - spytał zdziwiony Alex.
- Do Hiszpanii, tam mamy do załatwienia kilka ważnych spraw, ale przecież jesteście już dość odpowiedzialni - powiedziała mama z uśmiechem.
- Kiedy? - spytałam.
- Dziś na wieczór - odezwał się mężczyzna. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy wymienili po sobie spojrzenia. Moja rodzina jest bardzo leniwa, więc szukali ofiary, która musi iść otworzyć. Po chwili wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Wywróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się wysoki brunet w średnim wieku.
- Abby? - spytał z nutką wzruszenia w swoim głosie.
- Em.. tak? Skąd pan mnie zna? - zdziwiłam się.
- Ja..- zaczął.
- Jimmy?! - usłyszałam krzyk mamy zza swoich pleców - Co ty tu robisz? Umówiliśmy się jakoś tak? Miałeś nigdy w życiu do nas nie przyjeżdżać! - krzyczała jak opętana.
- Nie mogę! Rozumiesz? - odparł mężczyzna.
- Wyjdź! Wyjdź z mojego domu - rozkazała moja rodzicielka.
- Mamo o co chodzi? - spytałam stojąc jak słup soli.
- O nic kochani idź do salonu..
- Abby jestem Twoim tatą! - krzyknął mężczyzna. Po chwili całe moje rodzeństwo zjawiło się obok nas łącznie z Adamem.
- Co się tu do cholery wyrabia?! Wytłumaczy nam to ktoś? - krzyknął wkurzony Luke. Mama spojrzała na Adama, ten chwycił kurtkę i wyszedł. Jej spojrzenie wylądowało na mnie.
- Co to miało znaczyć ,,jestem Twoim tatą''? - zwróciłam się do mężczyzny.
- Taka jest prawda, nie oszukuję Cię - powiedział.
- Przecież to nie prawda nasz tata umarł! - krzyknęłam.
- To było tylko i wyłącznie kłamstwo. Wcale nie umarłem. Stoję tu przed Wami. Jestem waszym biologicznym ojcem. Prawda Ellen? - brunet spojrzał na mamę, ta potaknęła jedynie głową. Potem zasłoniła twarz ręką i zaczęła płakać. Po 10 minutach wszyscy na spokojnie usiedliśmy w salonie. Milczeliśmy dobrą chwilę, jednak mama pękła i w końcu przemówiła:
- 12 lat temu wasz tata miał wypadek, byliśmy wtedy bardzo zdruzgotani. Przed tym wypadkiem poznałam Adama. Z waszym tatą nie układało nam się najlepiej. Postanowiliśmy wziąć rozwód, lecz wiedzieliśmy, że nie wybaczycie Nam tego nigdy. Rozwód wzięliśmy po kryjomu. Gdy pytaliście się o tatę powiedziałam Wam, że umarł. Od 12 lat nie utrzymywał z nim kontaktu. Od tygodnia Jimmy zaczął do mnie pisać, że chce się z Wami spotkać - powiedziała zapłakana.
- Czyli to naprawdę jest nasz tata? - spytał oszołomiony Alex. Mama pokiwała twierdząco głową.
- Tato? - odezwał się wzruszony Chris. Wspomniany mężczyzna wstał i rozłożył ręce. Christian wstał, podszedł do niego i go przytulił. Podobnie zrobił David, Alex, Luke i Michael. Gdy skończyli te czułości mężczyzna spojrzał na mnie.
- Ooo.. Oczekujecie czułości ode mnie? - spytałam się.
- Abby.. - zaczęła potulnie mama.
- Zamknij się! Nienawidzę Cie, nienawidzę Was wszystkich! - wydarłam się. Mama spojrzała na mnie z jeszcze większym żalem niż dotychczas - Ja nie.. - dodałam, ale zaraz się rozpłakałam i wybiegłam z domu. Szłam ulicą cala zapłakana. Ludzie dziwnie na mnie spoglądali, obserwowali mnie, ale ja miałam to gdzieś. Jak tak można? Wmawiać dziecku, że jego ojciec nie żyje, a po 12 latach ojciec pojawia się znikąd i czego on oczekuje? Że rzucę mu się na szyję i powiem: ,,Nie ważne, że przegapiłeś połowę mojego życia, która była dla mnie najtrudniejsza. Nie ważne, że nie nauczyłeś mnie tańczyć, że nie zapoznałeś mnie z osobowościami facetów, że nie wiem jak odróżnić dobrego chłopaka od złego.'' Nie nie zrobię tak! W końcu stanęłam przed dużym białym domem. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili otworzył mi blondyn, którego już dobrze znałam.
- Jest Delly? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
- Nie.. poszła na randkę z Ellem - powiedział zaspany - Co się stało?
- Nie ważne. Błagam wpuść mnie do domu. Jest chłodno, nie mam do kogo iść. W domu awantura, Anna pomaga swojej sąsiadce, Arthur wyjeżdża, Delly nie ma, więc jedyną deską ratunku jesteś ty! - szlochałam.
- Jasne wchodź - otworzył szerzej drzwi.
Po 30 minutach Ross był zapoznany z moją całą sytuacją rodzinną. Przy okazji zrobił mi ciepłe kakao i przykrył kocem.
- No to nie ciekawie.. - podsumował.
- No co ty? - spytałam z ironią.
- Wybacz, nie umiem pocieszać, ale wiesz mnie zawsze rozluźniają filmy. Obejrzymy jakiś?
- Ok, to może ,,Narzeczony mimo woli''? - zaproponowałam. Chłopak potaknął jedynie głową i włączył film. Po chwili usiadł obok mnie. W pewnym momencie wybuchnęłam płaczem, gdy główna bohaterka wypowiedziała słowa: ,,Kocham Cię tato.''. Ross widząc to objął mnie jedną ręką i przycisnął do siebie.
- Wszystko będzie dobrze Abby - szepnął cały czas trzymając mnie w ramionach.
- Czemu nie możesz być taki zawsze? Uprzejmy, życzliwy, kochany? - spytałam spoglądając mu w oczy.
- Bo kiedyś nie znałem Ciebie.. - zaczął - Zobacz, poznałem Ciebie i zmieniłem się nie do poznania.. To straszne - dodał.
- Ty tak sądzisz, ale ja nie... - podsumowałam. Chłopak uśmiechnął się lekko i zaczął powoli zbliżać się do moich ust. Bez zawahania oddałam się mu i już po chwili nasze usta były złączone w słodkim pocałunku....
Coś dla fanów Rabby <3
Chciałabym Wam bardzo podziękować za ponad
4000 wyświetleń ^^
Rozdział się podoba?
Troszkę dramatyczny :3
I nieco dłuższy niż poprzednie ;p
Dacie radę wybić 10 komentarzy?! :o
- O nic, naprawdę. Po prostu długo nie mrugałam - palnęłam bezmyślnie. Luke z reszta jak inni zebrani w pomieszczeniu zaczęli się śmiać.
- Okey, nie mieliście nam czegoś do powiedzenia? - odezwał się Chris.
- Wyjeżdżamy - odezwał się Adam (ojczym).
- Gdzie?! - spytał zdziwiony Alex.
- Do Hiszpanii, tam mamy do załatwienia kilka ważnych spraw, ale przecież jesteście już dość odpowiedzialni - powiedziała mama z uśmiechem.
- Kiedy? - spytałam.
- Dziś na wieczór - odezwał się mężczyzna. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy wymienili po sobie spojrzenia. Moja rodzina jest bardzo leniwa, więc szukali ofiary, która musi iść otworzyć. Po chwili wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Wywróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się wysoki brunet w średnim wieku.
- Abby? - spytał z nutką wzruszenia w swoim głosie.
- Em.. tak? Skąd pan mnie zna? - zdziwiłam się.
- Ja..- zaczął.
- Jimmy?! - usłyszałam krzyk mamy zza swoich pleców - Co ty tu robisz? Umówiliśmy się jakoś tak? Miałeś nigdy w życiu do nas nie przyjeżdżać! - krzyczała jak opętana.
- Nie mogę! Rozumiesz? - odparł mężczyzna.
- Wyjdź! Wyjdź z mojego domu - rozkazała moja rodzicielka.
- Mamo o co chodzi? - spytałam stojąc jak słup soli.
- O nic kochani idź do salonu..
- Abby jestem Twoim tatą! - krzyknął mężczyzna. Po chwili całe moje rodzeństwo zjawiło się obok nas łącznie z Adamem.
- Co się tu do cholery wyrabia?! Wytłumaczy nam to ktoś? - krzyknął wkurzony Luke. Mama spojrzała na Adama, ten chwycił kurtkę i wyszedł. Jej spojrzenie wylądowało na mnie.
- Co to miało znaczyć ,,jestem Twoim tatą''? - zwróciłam się do mężczyzny.
- Taka jest prawda, nie oszukuję Cię - powiedział.
- Przecież to nie prawda nasz tata umarł! - krzyknęłam.
- To było tylko i wyłącznie kłamstwo. Wcale nie umarłem. Stoję tu przed Wami. Jestem waszym biologicznym ojcem. Prawda Ellen? - brunet spojrzał na mamę, ta potaknęła jedynie głową. Potem zasłoniła twarz ręką i zaczęła płakać. Po 10 minutach wszyscy na spokojnie usiedliśmy w salonie. Milczeliśmy dobrą chwilę, jednak mama pękła i w końcu przemówiła:
- 12 lat temu wasz tata miał wypadek, byliśmy wtedy bardzo zdruzgotani. Przed tym wypadkiem poznałam Adama. Z waszym tatą nie układało nam się najlepiej. Postanowiliśmy wziąć rozwód, lecz wiedzieliśmy, że nie wybaczycie Nam tego nigdy. Rozwód wzięliśmy po kryjomu. Gdy pytaliście się o tatę powiedziałam Wam, że umarł. Od 12 lat nie utrzymywał z nim kontaktu. Od tygodnia Jimmy zaczął do mnie pisać, że chce się z Wami spotkać - powiedziała zapłakana.
- Czyli to naprawdę jest nasz tata? - spytał oszołomiony Alex. Mama pokiwała twierdząco głową.
- Tato? - odezwał się wzruszony Chris. Wspomniany mężczyzna wstał i rozłożył ręce. Christian wstał, podszedł do niego i go przytulił. Podobnie zrobił David, Alex, Luke i Michael. Gdy skończyli te czułości mężczyzna spojrzał na mnie.
- Ooo.. Oczekujecie czułości ode mnie? - spytałam się.
- Abby.. - zaczęła potulnie mama.
- Zamknij się! Nienawidzę Cie, nienawidzę Was wszystkich! - wydarłam się. Mama spojrzała na mnie z jeszcze większym żalem niż dotychczas - Ja nie.. - dodałam, ale zaraz się rozpłakałam i wybiegłam z domu. Szłam ulicą cala zapłakana. Ludzie dziwnie na mnie spoglądali, obserwowali mnie, ale ja miałam to gdzieś. Jak tak można? Wmawiać dziecku, że jego ojciec nie żyje, a po 12 latach ojciec pojawia się znikąd i czego on oczekuje? Że rzucę mu się na szyję i powiem: ,,Nie ważne, że przegapiłeś połowę mojego życia, która była dla mnie najtrudniejsza. Nie ważne, że nie nauczyłeś mnie tańczyć, że nie zapoznałeś mnie z osobowościami facetów, że nie wiem jak odróżnić dobrego chłopaka od złego.'' Nie nie zrobię tak! W końcu stanęłam przed dużym białym domem. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili otworzył mi blondyn, którego już dobrze znałam.
- Jest Delly? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
- Nie.. poszła na randkę z Ellem - powiedział zaspany - Co się stało?
- Nie ważne. Błagam wpuść mnie do domu. Jest chłodno, nie mam do kogo iść. W domu awantura, Anna pomaga swojej sąsiadce, Arthur wyjeżdża, Delly nie ma, więc jedyną deską ratunku jesteś ty! - szlochałam.
- Jasne wchodź - otworzył szerzej drzwi.
Po 30 minutach Ross był zapoznany z moją całą sytuacją rodzinną. Przy okazji zrobił mi ciepłe kakao i przykrył kocem.
- No to nie ciekawie.. - podsumował.
- No co ty? - spytałam z ironią.
- Wybacz, nie umiem pocieszać, ale wiesz mnie zawsze rozluźniają filmy. Obejrzymy jakiś?
- Ok, to może ,,Narzeczony mimo woli''? - zaproponowałam. Chłopak potaknął jedynie głową i włączył film. Po chwili usiadł obok mnie. W pewnym momencie wybuchnęłam płaczem, gdy główna bohaterka wypowiedziała słowa: ,,Kocham Cię tato.''. Ross widząc to objął mnie jedną ręką i przycisnął do siebie.
- Wszystko będzie dobrze Abby - szepnął cały czas trzymając mnie w ramionach.
- Czemu nie możesz być taki zawsze? Uprzejmy, życzliwy, kochany? - spytałam spoglądając mu w oczy.
- Bo kiedyś nie znałem Ciebie.. - zaczął - Zobacz, poznałem Ciebie i zmieniłem się nie do poznania.. To straszne - dodał.
- Ty tak sądzisz, ale ja nie... - podsumowałam. Chłopak uśmiechnął się lekko i zaczął powoli zbliżać się do moich ust. Bez zawahania oddałam się mu i już po chwili nasze usta były złączone w słodkim pocałunku....
Coś dla fanów Rabby <3
Chciałabym Wam bardzo podziękować za ponad
4000 wyświetleń ^^
Rozdział się podoba?
Troszkę dramatyczny :3
I nieco dłuższy niż poprzednie ;p
Dacie radę wybić 10 komentarzy?! :o
Cudo <3 Ja chcę nexta :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMasz obs
UsuńCudeńko 🌈
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE rzekłabym :D
OdpowiedzUsuń10 komów?? Da się zrobić :)
OdpowiedzUsuńGenialny blog :)
Ej, czemu taki krótki? Weź mnie nie rań :(
OdpowiedzUsuńBoski 💜
OdpowiedzUsuńBoshe, jakie to cudowne :)
OdpowiedzUsuńZostałam tu zaproszona i bardzo się cieszę, bo blog jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńO ja cię! Ile dialogów. Aż w pewnym momencie się pogubiłam kto co mówi, ale nie jest najgorzej.
OdpowiedzUsuńTo do następnego.
Rewelacyjny rozdział :D
OdpowiedzUsuńTak sądziłam, że podczas spotkania Abby i Rossa do czegoś dojdzie <3
Czekam na next :3
Pozdrawiam,
Inna
Wspaniały jak zawsze .
OdpowiedzUsuńTy to masz talent :D
Czekam na next
:D <3