wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 12- ,,Płacz jest mową ciała, gdy usta nie potrafią wytłumaczyć bólu jaki czujemy.''

Minął już miesiąc. Ani razu nie kontaktowałam się z Lynchami, nawet ich nie widziałam. Jedynie dowiedziałam się, że moja jakże kochana mamusia zaprzyjaźniła się z panią Lynch. Genialnie. Jakby innych ludzi na tym świecie nie było. Z jej opowieści dowiedziałam się jedynie, że Ross się jeszcze nie obudził ze śpiączki. Trochę to niepokojące, ale gdyby nie jego głupota nigdy by się tam nie znalazł.
Był piękny, sierpniowy dzień. Za 4 dni były moje 19 urodziny. Nie okazywałam jakiś szczególnych emocji dotyczących imprezy i w ogóle. Szłam właśnie chodnikiem, tak naprawdę bez celu (od miesiąca prawie codziennie tak chodzę, nadal nie powiedziałam mamie o straconej pracy. Myśli, że każdego ranka sumiennie pracuję, a ja szwendam się po ulicy). Nagle z mojej torebki rozległ się dzwonek. Dzwoniła do mnie Selena. 
**
- Hallo? - odezwałam się.
- Abby przyjdziesz do mnie?! 
- Ok, już idę.
- Ale błagam szybko! - wrzasnęła do słuchawki i rozłączyła się.**
Po około 5 minutach doszłam do sporawej kamienicy w której mieszkała Sel. Gdy zapukałam do drzwi szatynka szybko je otworzyła i wciągnęła mnie do środka. Po chwili znaleźliśmy się w jej pokoju. Dziewczyna zamknęła drzwi za sobą i spojrzała na mnie zabójczo. 
- Co? - zdziwiłam się. 
- Nie uwierzysz co się stało - pisnęła. Ja uniosłam brew i przekręciłam głowę w prawo - Harry umówił się ze mną. 
- Że co?! - krzyknęłam.
- No tak, super co nie? 
- Nie! Przecież opowiadałam Ci co mi zrobił - powiedziałam z wyrzutem. 
- Oj daj spokój. Lepiej opowiedz co u Ciebie? - usiadła i z zainteresowaniem przyglądała się mojej postaci. 
- Nadal się ukrywam przed mamą, Rydel cały czas wydzwania, same nieciekawe sytuacje - podsumowałam. 
- Właśnie, Ross jest jeszcze w szpitalu nie? 
- Tak.. ale czemu pytasz skoro ty go nie znasz?! - spytałam podejrzliwie. 
- Emm.. Jak nie znam? Znam, mówiłaś mi o nim - jąkała się. Jej wzrok zaczął uciekać w różne miejsca, ani razy nie spotkał się z moim. 
- Nie, nie mówiłam nic. Mówiłam Ci tylko i wyłącznie o Rydel
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Odblokował telefon i zaczęła coś w nim szperać. Podeszłam do niej i wyrwałam urządzenie z ręki. 
- No co ty robisz? - wybuchnęła.
- Powiedz o co chodzi.
- Nie.. Obrazisz się na mnie - powiedziała z rękami założonymi na piersi.
- Wolę znać prawdę niż żyć w kłamstwie. 
Dziewczyna westchnęła głośno, spuściła głowę i milczała. Po chwili jednak zdobyła się na odwagę i przemówiła:
- Kochałam się z Rossem - szepnęła.
- Co?! - krzyknęłam. 
- Dobrze słyszałaś.. pieprzyłam się z Lynchem. Od razu odpowiem na pytania: Nie- nie zmusił mnie, nie- nie byłam pijana, nie- nie żałuje tego. 
Stałam jak słup soli. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. W tej chwili nic nie wiedziałam, stałam tak dobre 10 minut.
- I ty się śmiałaś nazywać moją przyjaciółką?! Skoro pieprzyłaś się z facetem, którego szczerze nienawidzę i do tego ukrywałaś to? - parsknęłam. Dziewczyna nie powiedział nic. Milczała. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Nie mogę w to uwierzyć. Teraz mogę stwierdzić, że straciłam wszystkich. Straciłam Sel, Rydel, Christian wyjechał na drugi koniec kraju, z innymi Lynchami również nie utrzymuję kontaktu. Nie mam nikogo. Ewentualnie Luke, ale nie chcę przeszkadzać mu w pracy. Szłam już jakieś 20 minut w końcu doszłam do parku. Usiadłam na trawie nad rzeką, która przebiegała przez sam środek parku. Ułożyłam się w pozycji leżącej. Zamknęłam oczy i zaczęłam marzyć o tym jak chciałabym, aby moje życie się potoczyło. Słyszałam jedynie radosne krzyki dzieci, śpiew ptaków, lekki szum wody. Słońce idealnie padało na moją twarz i ramiona. Czułam przyjemne ciepło, czułam się taka odprężona. Zapomniałam na chwilę o wszystkich moich zmartwieniach...
Nagle coś uderzyło mnie w brzuch. Szybko otworzyłam oczy, obok mnie leżała piłka od Football'a. Już po chwili stała nade mną szczupła, uśmiechnięta, rudowłosa dziewczyna. 
- Hehe.. Przepraszam Cię bardzo, nie chciałam Cie uderzyć - zaczęła. 
- Spoko, spoko nic nie szkodzi.. Żyję więc jest dobrze - zaśmiałam się. 
- Tak w ogóle jestem Anna. 
- A ja Abby. 



*Oczami Rossa*


Powieki były tak strasznie ciężkie. Maiłem wrażenie, że żadne siły ich nie podniosą. 
Ross jesteś facetem czy nie?! Otwórz oczy i wróć z powrotem do swojego pieprzonego, nudnego życia. 
No tak łatwiej mówić trudniej zrobić.. po wielu nie udanych próbach otworzenia oczu udało mi się. Nie wiem dlaczego byłem cały spocony, a pierwsze co zobaczyłem była lampa wisząca na suficie. Przechyliłem z trudem lekko głowę w bok. Ujrzałem siedzącą przy mnie Abby. Była przygnębiona, zupełnie tak jakby nie było w niej życia. 
- Abby.. - szepnąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. 
- Ross.. - odpowiedział również szeptem. 




















Ta dam jest 12 rozdział :) 
A pamiętam jak pisałam 2 ;c jak to było dawno :'( 
Słuchajcie jesteście niesamowici.. Jest już prawie 4000 wyświetleń :o <3 DZIĘKUJE MIŚKI :* 
KOCHAM WAS <3 

4 komentarze:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz, ale byłam (w sumie nadal jestem) zajęta nauką.
    Widać, że robisz postępy i starasz się, a chęci zawsze są punktowane.
    Powiem, że jest ok (chodzi mi o rozdział).
    Cóż, muszę zmykać.
    Pa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra rozdział! :3
    Boże, myślałam, że padnę, gdy Ross obudził się przy Abby <3
    Wesołych Świąt! :D I czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Inna

    OdpowiedzUsuń