-Przepraszam, ale musi pan wyjść -odparła na co od razu się od siebie oderwaliśmy.
-Ale dlaczego? -rzekł oburzony blondyn.
-Ponieważ wstęp tutaj ma tylko rodzina pani Taylor -powiedziała ze stoickim spokojem. Chłopak spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Odesłałam mu skromny uśmiech, po czym pocałowałam go w policzek i powiedziałam:
-Musisz iść Ross
-Kiedy się zobaczymy? -spytał.
-Zapewne jak wyjdę stąd...
-Co?! Przecież to jeszcze nie wiadome kiedy wyjdziesz. Nie wytrzymam tyle bez Ciebie -rzekł załamany.
-Wytrzymasz! Wierzę w Ciebie Rossy -odparłam.
-Zrobię wszystko, żeby Cię stąd wyciągnąć... -szepnął mi do ucha i opuścił salę wraz z pielęgniarką. Usiadłam na łóżku i podparłam się rękami o kolana. Jeju... nie wierzę, że Ross wyznał mi miłość. Ten sam Ross, który był bezczelny, wulgarny, mało romantyczny. Nie jestem pewna czy on aby na pewno się zmienił. Czy nie chce tylko stwarzać dobrych pozorów? To co się teraz dzieję w mojej głowie jest nie do opisania. Mam pełno myśli, które wierzą w to, że Ross się naprawdę zmienił, ale jest też sporo, które twierdzą, że Ross tylko udaję.. Uwierzyć mu? Ugh.. Powoli pasuję do tego miejsca...
*Miesiąc później*
Jest piątek... Godzina 16:30. Nadal jestem w tym pieprzonym psychiatryku. Przysięgłam sobie, że nie będę nic mówić ani policji ani psychologom. To nie ich sprawa jak ,,szczegółowo'' wyglądała śmierć Seleny. Właśnie leżałam na łóżku i gapiłam się bezczynnie w sufit. Byłam sama nie miałam nikogo do rozmowy. Telefon mi zabrali, tata nie może być ze mną 24 na dobę, moi bracia też. Mama w ogóle nie raczyła wrócić z Hiszpanii, chociaż była informowana o moim pobycie w tym jakże cudownym szpitalu. Ross nie ma tutaj wstępu, gdyż nie jest moją rodziną... Podobnie jest z Anną, Rydel i resztą rodziny Lynch'ów. Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi, rzuciłam krótkie ,,proszę''. Po chwili zza drzwi wyłonił się tata, Luke i Alex.
-Kto wraca do domu?! -krzyknął podekscytowany Luke.
-Nasz księżniczka! -odkrzyknęli mu tata i Alex.
-Co naprawdę? -zdziwiłam się -Wracam do domu? -spytałam z niedowierzaniem.
-Tak kochanie -odezwał się tata. Ja szybko podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Po chwili dołączyli do nas Alex i Luke. Po około 30 minutach byłam już w swoim domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi wzięłam głęboki oddech. Tak Taylor jesteś w domu~ krzyczało moje sumienie. W końcu życie bez stresu, bez ograniczenia. Pobiegłam od razu do swojego pokoju. Gdy zobaczyłam swoje jakże starannie pościelone łóżko bez wahania rzuciłam się bezwładnie na nie. Tego mi brakowało. przepełniona radością usnęłam. Ze snu wyrwała mnie nagła fala ciepła, która we mnie uderzyła. Po chwili poczułam również słodki zapach czekolady. Ten zapach miał tylko jedynego właściciela, właściciela, którego doskonale znałam. Otworzyłam oczy.
-Ross? -spytałam leniwie przeciągając się na łóżku. Chłopak opierał się na łokciach, a jego twarz była kilka centymetrów nade mną. Lekko się uśmiechnął i zamrugał swoimi piwnymi oczami.
-Mhm.. -mruknął -Czemu siedzisz cały czas w domu? Chodź gdzieś wyjdziemy -westchnął zachwycony.
-No nie wiem, nie chce nigdzie wychodzić -ciągnęłam bez entuzjazmu.
-Nie daj się prosić -chłopak chwycił mnie mocno i podniósł na swych silnych rękach. Zaczęłam piszczeć i mocno chwyciłam go za szyję -Nie bój się nie upuszczę Cię! -odezwał się blondyn. Po krótkiej sprzeczce zdecydowaliśmy, a raczej Ross zdecydował, że pojedziemy do galerii handlowej. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Była godzina 19:30, a na dworze nadal świeciło słońce. Za to właśnie kocham Los Angeles. Weszliśmy do wielkiego centrum handlowego przez ruchome drzwi. Pierwsze co zobaczyłam to zajebisty crop top.
-Aaa.. -pisnęłam - Boziu, boziu muszę go mieć! -krzyczałam jak opętana.
-No i już żałuję, że tu Cię zaciągnąłem -blondyn złapał się za swoje ucho -Ogłuchnę tu przez Ciebie! - krzyknął z wyrzutem. Ja tylko wywróciłam oczami, złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić do sklepu. Po paru minutach wyłoniłam się z przebieralni przebrana już w to niebiańskie ubranko.
-I jak? -zaczęłam prezentować się jak modelka.
-No warto było stracić słuch dla takiego widoku -zaśmiał się. Nagle rozległ się dzwonek z jego kieszeni -Wybacz mi na chwilę.
Z racji tego, że nie miałam co robić wzięłam się za przebieranie rzeczy. Może jeszcze coś fajnego znajdę?
-Tak kochanie -odezwał się tata. Ja szybko podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Po chwili dołączyli do nas Alex i Luke. Po około 30 minutach byłam już w swoim domu. Gdy tylko otworzyłam drzwi wzięłam głęboki oddech. Tak Taylor jesteś w domu~ krzyczało moje sumienie. W końcu życie bez stresu, bez ograniczenia. Pobiegłam od razu do swojego pokoju. Gdy zobaczyłam swoje jakże starannie pościelone łóżko bez wahania rzuciłam się bezwładnie na nie. Tego mi brakowało. przepełniona radością usnęłam. Ze snu wyrwała mnie nagła fala ciepła, która we mnie uderzyła. Po chwili poczułam również słodki zapach czekolady. Ten zapach miał tylko jedynego właściciela, właściciela, którego doskonale znałam. Otworzyłam oczy.
-Ross? -spytałam leniwie przeciągając się na łóżku. Chłopak opierał się na łokciach, a jego twarz była kilka centymetrów nade mną. Lekko się uśmiechnął i zamrugał swoimi piwnymi oczami.
-Mhm.. -mruknął -Czemu siedzisz cały czas w domu? Chodź gdzieś wyjdziemy -westchnął zachwycony.
-No nie wiem, nie chce nigdzie wychodzić -ciągnęłam bez entuzjazmu.
-Nie daj się prosić -chłopak chwycił mnie mocno i podniósł na swych silnych rękach. Zaczęłam piszczeć i mocno chwyciłam go za szyję -Nie bój się nie upuszczę Cię! -odezwał się blondyn. Po krótkiej sprzeczce zdecydowaliśmy, a raczej Ross zdecydował, że pojedziemy do galerii handlowej. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Była godzina 19:30, a na dworze nadal świeciło słońce. Za to właśnie kocham Los Angeles. Weszliśmy do wielkiego centrum handlowego przez ruchome drzwi. Pierwsze co zobaczyłam to zajebisty crop top.
-Aaa.. -pisnęłam - Boziu, boziu muszę go mieć! -krzyczałam jak opętana.
-No i już żałuję, że tu Cię zaciągnąłem -blondyn złapał się za swoje ucho -Ogłuchnę tu przez Ciebie! - krzyknął z wyrzutem. Ja tylko wywróciłam oczami, złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić do sklepu. Po paru minutach wyłoniłam się z przebieralni przebrana już w to niebiańskie ubranko.
-I jak? -zaczęłam prezentować się jak modelka.
-No warto było stracić słuch dla takiego widoku -zaśmiał się. Nagle rozległ się dzwonek z jego kieszeni -Wybacz mi na chwilę.
Z racji tego, że nie miałam co robić wzięłam się za przebieranie rzeczy. Może jeszcze coś fajnego znajdę?
*Oczami Rossa*
Wyszedłem ze sklepu i szybko odebrałem telefon
-Halo?
-Ross słuchaj jest sprawa i to dość ważna... -usłyszałem.
-Patrick? Co jest?
-Kojarzysz nazwisko ,,Miller''? -zapytał.
-Miller? Hmm...Nie? Raczej nie -odparłem -Czekaj! To ten gość, którego zabiłem bo zabił starego Jonasa?!
-No nie do końca.. Teraz chodzi o jego brata. Dowiedział się, że to ty zabiłeś ,,ślepego'' (takie przezwisko xd~ aut.) i chce się na tobie zemścić!
-Jak?!
-Chce Cię zabić Ross! Błagam uważaj na siebie! -krzyczał do słuchawki.
-Nie przejmuj się mną, dam sobie radę. Nie raz już w takich sytuacjach byłem...
-Wiesz co jest w tym najgorsze?! Że on Cię widział dzisiaj z jakąś blondynką i powiedział, że ją też zabiję! -wrzeszczał. Na jego ostatnie słowa zamarłem.
-Abby! -krzyknąłem i wrzuciłem telefon do kieszeni. Od razu ruszyłem w stronę sklepu w którym przed chwilą widziałem się z blondynką. Zacząłem rozglądać się po całym sklepie. Ani śladu po blondynce....
________________________________________________________
Eloo <3
Troszkę krótki ten rozdział i w dodatku nudny ;/
Czy wy też tak macie, że jak piszecie nowy rozdział to na początku nie macie w ogóle weny, a na koniec dodali byście setki różnych rzeczy?! To jest takie głupie...
Mega nudny ten rozdział, ale w następnym się postaram obiecuję :*
Jak Wam minął weekend majowy? Byliście poszaleć? :D
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ
MOTYWUJESZ= ROZDZIAŁ JEST SZYBCIEJ OPUBLIKOWANY ;)
Bosz w takim momencie i teraz pewnie nie zasnę przez Cb <33
OdpowiedzUsuńKolejny super zajebisty rozdzial nic dodac nic ująć po prostu genialny <333 według mnie
Czekam na nexta <333
Zycze weny
świnko małpka
<3333333
Świetny rozdział jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Jak coś jej zrobi to zabiję Cię!
OdpowiedzUsuńRoss ty cioto nie zostawiaj dziewczyny nigdy samej...
Tak się cieszę, że wyciągnęłaś Abby z psychiatryka
A co do MAJÓWKI...Wyszalałam się za dziesięciu XD
Super rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńBoshe, dlaczego wszystko znowu musi się komplikować?! Ross, szukaj jej teraz!
Czekam na next :3
Pozdrawiam,
Inna
Świetny <3
OdpowiedzUsuńMiło będzie, jeśli na mój również wpadniesz http://rikerlynchstory.blogspot.com/
Do następnego :)