*Oczami Seleny*
OMG !! Abby leżała na podłodze nie ruszała się.. obok niej buło mnóstwo krwi. Szybko podbiegłam do niej.
Ja: Abby !! - krzyczałam jak głupia. Głowa cała we krwi... Aż się słabo robi na ten widok. Wstałam i zbliżyłam się do blondyna, który jej to zrobił. Spojrzałam mu w oczy z jednej strony były przestraszone a z drugiej wyglądało na to, że wcale tego nie żałował. Cała siła duch mnie opuściła, więc zaczęłam okładać pięściami jego klatkę piersiową. On nic sobie z tego nie robił. Nagle złapał mnie za ręce i mocno ścisnął..w tym momencie nie byłam pewna czy do moich dłoni dociera krew...
Blondyn: Nie tak agresywnie ślicznotko... - mruknął.
Ja: Jesteś posranym hujem !! Jak mogłeś jej to zrobić !! - krzyczałam.
Blondyn: Przeproś mnie !! - rozkazał. CO?! Za co ja mam go przepraszać ?! Byłam już mega zła, że stać mnie było tylko na jedno.... Po prostu plujnęłam mu w twarz. Chłopak puścił mnie i od tak sobie wyszedł. Ja wróciłam do Abby.
Ja: Jesteś posranym hujem !! Jak mogłeś jej to zrobić !! - krzyczałam.
Blondyn: Przeproś mnie !! - rozkazał. CO?! Za co ja mam go przepraszać ?! Byłam już mega zła, że stać mnie było tylko na jedno.... Po prostu plujnęłam mu w twarz. Chłopak puścił mnie i od tak sobie wyszedł. Ja wróciłam do Abby.
*Oczami Abby*
Obudziłam się, nade mną była Sel.
Ja: Aua !! Moja głowa... - złapałam się za nią. - Ten blondyn mnie mega wkurza !
Sel: Nie denerwuj się bo będzie Cię jeszcze bardziej boleć - powiedziała z troską - Chodź. Obandażujemy Ci głowę. - dodała. Pomogła mi wstać i poszliśmy na zaplecze.
Sel: Emm.. Zaczekaj pójdę po bandaż. - rzekła i już po chwili jej nie było. Siedziałam na szafce ze spuszczoną głową.
Szef: Abby?! - ja mu nic nie odpowiedziałam, spojrzałam na niego, ale od razu uciekłam wzrokiem gdzie indziej. On podszedł do mnie i złapał za podbródek.
Szef: Kto Ci to zrobił?! - mówił coraz bardziej zniecierpliwiony.
Ja: Jeden z gości mnie nie zauważył... wypadek, zdarza się - sztucznie się uśmiechnęłam.
Harry: Ooo czyli z naszej dzisiejszej randki nici? - posmutniał.
Ja: Nie no co ty ?! Do wieczora wydobrzeje... Ale zaraz randka ?! Miała być kolacja.. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
Harry: Nawet szansy mi nie dasz? - zrobił minę naburmuszonej kaczuszki.
Ja: Tak się tylko z Tobą droczę - nagle przyszła Selena.
Sel: Szefie nie ma bandaży...
Harry: Jak to ?! - na te słowa Sel wzruszyła tylko ramionami.
Ja: Nic nie szkodzi... - wtrąciłam.
Harry: Co nie szkodzi ?! Przecież twoja głowa coraz bardziej krwawi.
Selena: Aaa.. bandaże skończyły się wtedy co Carly rozcięła sobie rękę.
Harry: Ugh !! - syknął i zaczął ściągać krawat. Po czym obwiązał mi nim głowę delikatnie i ostrożnie. - Chodź zawiozę Cię do domu. - dodał. Podczas jazdy obydwoje milczeliśmy. Gdy byliśmy pod moim domem, a ja chciałam wyjść Harry mnie zatrzymał.
Harry: Przyjadę o 19:00. - powiedział i mrugnął.
Sel: Nie denerwuj się bo będzie Cię jeszcze bardziej boleć - powiedziała z troską - Chodź. Obandażujemy Ci głowę. - dodała. Pomogła mi wstać i poszliśmy na zaplecze.
Sel: Emm.. Zaczekaj pójdę po bandaż. - rzekła i już po chwili jej nie było. Siedziałam na szafce ze spuszczoną głową.
Szef: Abby?! - ja mu nic nie odpowiedziałam, spojrzałam na niego, ale od razu uciekłam wzrokiem gdzie indziej. On podszedł do mnie i złapał za podbródek.
Szef: Kto Ci to zrobił?! - mówił coraz bardziej zniecierpliwiony.
Ja: Jeden z gości mnie nie zauważył... wypadek, zdarza się - sztucznie się uśmiechnęłam.
Harry: Ooo czyli z naszej dzisiejszej randki nici? - posmutniał.
Ja: Nie no co ty ?! Do wieczora wydobrzeje... Ale zaraz randka ?! Miała być kolacja.. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
Harry: Nawet szansy mi nie dasz? - zrobił minę naburmuszonej kaczuszki.
Ja: Tak się tylko z Tobą droczę - nagle przyszła Selena.
Sel: Szefie nie ma bandaży...
Harry: Jak to ?! - na te słowa Sel wzruszyła tylko ramionami.
Ja: Nic nie szkodzi... - wtrąciłam.
Harry: Co nie szkodzi ?! Przecież twoja głowa coraz bardziej krwawi.
Selena: Aaa.. bandaże skończyły się wtedy co Carly rozcięła sobie rękę.
Harry: Ugh !! - syknął i zaczął ściągać krawat. Po czym obwiązał mi nim głowę delikatnie i ostrożnie. - Chodź zawiozę Cię do domu. - dodał. Podczas jazdy obydwoje milczeliśmy. Gdy byliśmy pod moim domem, a ja chciałam wyjść Harry mnie zatrzymał.
Harry: Przyjadę o 19:00. - powiedział i mrugnął.
Ja tylko uśmiechnęłam się i odeszłam. Weszłam bez zauważalnie do domu i cicho wślizgnęłam się do mojego pokoju.
Od razu poszłam do łazienki umyć się, bo byłam cała we krwi. Gdy byłam już umyta i ubrana w nowe rzeczy wyprałam krawat Harry'ego i zeszłam na dół. Była godzina 13:00. Moi bracia jeszcze nie odjechali. W kuchni był Chris, mama, Luke i Michael. Reszta była albo w swoich pokojach albo znowu siedzieli w salonie i grali w CS'a.
Mama: Abby?! Już w domu?! Czemu ?! Co Ci się stało w głowę ?! - zadawała pytania z prędkością światła.
Ja: Zderzenie z szafą... Szef mnie zwolnił do domu wcześniej, bo jestem ,,poszkodowana''.
Luke: Haha jaka ciota !! - cieszył się jak głupi do sera.
Ja: Po kimś musiałam to odziedziczyć. - wytknęłam mu język. Mama jedynie pokręciła głową, wzięła kawę i poszła do salonu.
Chris: Abby.. chciałbym Cię przeprosić.
Ja: To se przepraszaj... ja i tak Ci nie wybaczę !! Żadnemu z Was nie wybaczę! Pokłóceni jesteśmy i pokłóceni umrzemy !! Rozumiesz ?! Może to Cię nauczy, że należy mieć zawsze czas dla rodziny... tak samo jak wy wszyscy !! - pokazałam palcem na Luke'a i Michael'a.
Luke: Ja ?! Na mnie też się gniewasz?! - posmutniał.
Ja: Ty zawsze taki byłeś więc się przyzwyczaiłam..
Luke: Też Cię kocham !
Nagle mój telefon za wibrował.Spojrzałam na telefon SMS od Rydel: ,,Spotkajmy się za 5 min w parku :*''. Do parku nie miałam daleko, bo był naprzeciwko mojego domu. Rzuciłam krótkie ,,Wychodzę'' i podążyłam do parku. Gdy zobaczyłam blondynkę krzyknęłam:
Ja: Elo blondi !!
Delly: Siemka... jak się czujesz ?!
Ja: Czuje się lepiej, ale przykro mi, że Ross tak zrobił...
Rydel: Jestem przekonana, że jemu też jest przykro.. na pewno nie chciał.
Ja: Tsaa.. - szepnęłam.Rozmawiałyśmy jeszcze 10 minut.
Rydel: Ej może przyjdziesz dzisiaj do nas na kolacje ?
Ja: Emm... Nie mogę idę dzisiaj na ,,randkę''
Rydel: Co ?!?! WOW Gratki !
Ja: Haha.. dzięki? - parsknęłam. Nagle do blondynki podbiegł Ross.
Rydel: I jak pobiegałeś sobie ?
Ross: Ta.. - rzekł zmęczony i spocony. Wziął tyka wody - A ona po co tu ?!
Rydel: Ross..chyba powinieneś przeprosić Abby.
Ross: Nie mam za co - prychnął i odbiegł.
Rydel: Bardzo Cię za niego przepraszam.
Ja: Spoko nic się nie stało... - właśnie, że się stało było mi meeega przykro. Miałam ochotę płakać, ale przy Delly się powstrzymałam.
Rydel: Musze lecieć papa !
Po 5 minutach byłam w domu. Była godzina 14:00 Usiadłam na kanapie w salonie.
Mama: Abby idziesz dzisiaj ze mną na zakupy ?
Ja: O której ?
Mama: Na wieczór..
Ja: Nie mogę.. idę na spotkanie z kolegą.
Luke: Ooo a jak się nazywa?!
Ja: Nazywa się: Gówno Cię To Obchodzi ! - zaśmiałam się i wytknęłam mu język.
Po ok. 1,5 godz. poszłam się ubierać. Ubrałam sukienkę beżowo-czarną, beżowe buty i kilka dodatków. Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół. Była godzina 18:50.
Ja: Mamo!! Wychodzę !! - krzyknęłam. Nagle w futrynie drzwi pojawiła się mama.
Mama: Musi być bardzo przystojny.. - zaśmiała się.
Ja: Taak !! Kocham Cię.. Nie wiem kiedy wrócę.. papa !! - rzekłam i wyszłam. Pod moim domem stało duże, czarne BMW. W środku siedział Harry. Przywitałam się z nim i odjechaliśmy. Jechaliśmy 20 minut. Nagle samochód zatrzymał się pod restauracją ,,Diamond''. Weszliśmy do środka. Było na prawdę pięknie.. Usiedliśmy przy stoliku, Harry zamówił jedzenie, które było świetne. Zaczęliśmy rozmawiać z minuty na minutę coraz więcej o nim wiedziałam. Minęła godzina. Nagle poczułam wibrację w moim telefonie. Był to SMS.
Ja: Harry muszę przeprosić Cię na chwilkę.. - powiedziałam i podążyłam do toalety, aby sprawdzić kto napisał.
Rozdział jest mega nudny ;c Przepraszam :/
Na następnym się bardziej postaram C:
JEŚLI BĘDZIE 15 KOMENTARZY JUTRO WSTAWIAM NASTĘPNY !!!!
KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ <3